"Znowu się rozstaję z moimi łzami
Jak balon, co zrzuca kolejny ciężki worek.
Unoszę się w stronę sufitu,
Z góry patrzę na moje ciało."
Jak balon, co zrzuca kolejny ciężki worek.
Unoszę się w stronę sufitu,
Z góry patrzę na moje ciało."
Już kiedyś mówiłam, że kocham marzec i że jest to dla
mnie wyjątkowy miesiąc. Dokładnie 18 marca, kiedy to jeszcze trwała kalendarzowa
zima, ale wiosna zbliżała się już wielkimi krokami do naszych drzwi, o godzinie
8:50, wydobyłam z siebie swój pierwszy oddech, swój pierwszy krzyk. Pojawiłam
się na tym świecie uszczęśliwiając tym samym życie mojej Rodzicielki.
Marzec jest
miesiącem, kiedy wszystko budzi się do życia. Kiedy dni są coraz dłuższe, a
noce coraz krótsze.
Marzec jest miesiącem bieli i fioletu - przebiśniegi i krokusy przeciskają się przez grubą szatę ziemi, przez dywan liści minionej jesieni i pną ku słońcu.
Marzec jest miesiącem wymiany garderoby z tej szarej i ciężkiej, na kolorową i lekką, bardziej zwiewną.
Marzec jest miesiącem bieli i fioletu - przebiśniegi i krokusy przeciskają się przez grubą szatę ziemi, przez dywan liści minionej jesieni i pną ku słońcu.
Marzec jest miesiącem wymiany garderoby z tej szarej i ciężkiej, na kolorową i lekką, bardziej zwiewną.
Co roku, od kilku lat, kiedy zmieniam kartkę kalendarza z
lutowej, zimnej aury, na marcową, wiosenną, moje serce wypełnia niepohamowana energia.
Czasem sama zastanawiam się, skąd we mnie tyle siły, radości i nowych pomysłów
i inspiracji. Czy dlatego, że jest to miesiąc, kiedy zaczęło się moje życie?
Czy tylko dlatego? Chyba nie tylko. Ale wraz z moim przyjściem na świat, wraz z
corocznym świętowaniem tego wyjątkowego dnia, wraz z nowym życiem, jakie we
mnie wstępuje, budzą się też we mnie nadzieje. Czas ten sprzyja różnego rodzaju
rewolucjom oraz metamorfozom. Porządkuję swoje gniazdko, czasem przestawiam
meble, urządzając tym samym nową przestrzeń wokół siebie. Często w marcu zmieniam
fryzurę – taka oto nowa ja. A wszystko po to, by czuć się lepiej, ładniej i
odrodzić się, jak budząca się do życia przyroda.
Każdy marzec jest dla mnie miesiącem wielkich zmian. Marzec
2019 był dla mnie miesiącem wyjątkowo szczególnym. Zmieniłam swoje najbliższe
otoczenie. Zmieniłam miejsce, w którym spędzam większość godzin dziennie. Cały
miniony rok był rokiem wielkich zmian, nowości, wątpliwości, niepokoju, ale
także radości, spokoju i pokoju. Pamiętam, że postanowień miałam chyba więcej,
niż tych sylwestrowych.
Ten marzec też okazał się miesiącem wyjątkowym. Niestety w
złym tego słowa znaczeniu. Dopadła mnie „przymusowa”, domowa kwarantanna. I zamiast
podziwiać budzącą się do życia przyrodę, szukać pierwszych oznak wiosny, a o
poranku chwytać kije i przemierzać nowe kilometry, ja zostałam zamknięta. Jakby
ktoś podciął mi skrzydła. Podciął, to chyba nawet mało powiedziane. Moje
skrzydła po prostu zostały połamane. Moje skrzydła krwawią.
Nie jestem typem domownika. Lubię słuchać ciszy o poranku, śpiewu
ptaków, ale lubię też bywać w gwarnych miastach. Lubię, kiedy wokół mnie coś
się dzieje. Lubię poznawać nowych ludzi, choć nie zawsze jestem na tyle
otwarta, by od razu wejść w dane towarzystwo. Ja po prostu lubię przebywać
wśród ludzi, wśród najbliższych mi osób, wśród przyjaciół.
Dlatego zamknięcie nie działa na
mnie zbyt dobrze. Snuję się z kąta w kąt. Staram się pogodzić pracę zdalną z
bycie mamą, nauczycielem 2-klasisty i przedszkolanką dla 6-latka. Staram się
być jednocześnie pracownikiem, mamą, córką, przyjaciółką. Ale chyba nie do
końca sobie z tym wszystkim radzę. Jedyne co mi pozostaje, to żyć nadzieją.
Nadzieją na lepsze jutro. Nadzieją, że wkrótce to wszystko się skończy. Nadzieją,
że to tylko zły sen. Że w końcu się obudzę. Że tak naprawdę to wszystko tylko mi
się śni, że to nie dzieje się naprawdę. Że wraz z końcem marca, tego pięknego
cudownego i tak przeze mnie kochanego, a w tym roku zdecydowanie
znienawidzonego, skończy się ten cały koszmar..
Foto: https://www.eska.pl/news/pogoda-marzec-2020-warszawa-polska-radom-zakopane-aa-tybF-hgCW-NCob.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz