Jednak zaniedbywane długo też odejdzie."
Wiecie za co uwielbiam Facebooka? Za przypomnienia 😉
W najmniej oczekiwanym momencie potrafi mi przypomnieć o rzeczach, które w
danej chwili były dla mnie istotne.
Cudowne zdjęcia z moimi chłopakami, którzy rosną
jak na drożdżach, a na co dzień tego nie dostrzegam.
Zmiany, jakie dokonały się w moim życiu i to nie
tylko prywatnym, ale również w sferze zawodowej.
Fantastycznych ludzi, których poznałam w ciągu moich
3.. yyyy, 18 lat 😉 Zwłaszcza tych, którzy wnieśli do mojego
życia radość, dzięki którym czegoś się nauczyłam, coś odkryłam.
Ludzi, którzy nie tylko byli epizodem w moim życiu,
a pozostali w nim i trwają obok aż do dnia dzisiejszego.
Czas tak nieubłaganie szybko ucieka i ciągle nam go
brakuje..
I zamiast użalać się nad sobą, nad swoim wiekiem, tym
co nam w życiu nie wyszło, trzeba patrzeć na przyszłość przez różowe okulary.
Trzeba brać z życia garściami! I ja tak właśnie staram się przeżyć moje życie. Jakby
każdy dzień był tym ostatnim. A że chcę, by tych moich dni przede mną było
więcej i więcej, muszę pomyśleć nie tylko o przyjemnościach, ale przede
wszystkim muszę zadbać o siebie. O swoje zdrowie, swoją odpowiednią suplementację,
swoje samopoczucie. Bo to już nie chodzi tak naprawdę tylko o mnie, ale o moją rodzinę. Moich chłopaków, którzy pewnego dnia staną się dorośli, założą własne rodziny, by potrafili mądrze w siebie zainwestować.
Dokładnie rok temu (tak, tak, o tym też przypomniał
mi FB 😉) pisałam o Projekcie StyLova Mama i o tym, jak zostałam zarażona miłością do aloesu (przeczytać o tym możesz tutaj - 😉).
wykorzystałam nawet to samo zdjęcie, a co, kto bogatemu i zdrowemu zabroni?
Każdy dzień zaczynam od szklanki wody z aloesem. Ale
nie takim zwykłym aloesem, a aloesem z firmy Forever Living. O samej firmie
napiszę już następnym razem, bo to dłuuuuga historia i miejsce na nowa opowieść.
Prawda jest taka, że aloes aloesowi nie równy. Dlaczego?..